Czas zmian i wyruszenia w podróż
Żył sobie bardzo smutny chłopiec. Lubił uczyć się i chętnie chodził do szkoły. Miał kolegów i raczej był lubiany. Jednak miał bardzo poważny problem z samym sobą. Był bardzo niepewny siebie. W skali poczucia własnej wartości od 1 do 10, dawał sobie wartości ujemne. W psychologii jak rodzic bije dziecko, ono później wyżywa się na słabszym rówieśniku, ono na jeszcze słabszym, ono dalej na słabszym zaś ten najsłabszy wyżywał się na zwierzętach i np. kopał psa. Rówieśnicy wykorzystywali to i znaleźli w naszym bohaterze kozła ofiarnego. Był łatwym niegroźnym celem, który na końcu jednak nie kopał psa, tłumił to w sobie. Najlepszym przyjacielem chłopaka stał się komputer osobisty, maszyna przynajmniej go nie raniła. Jednak chłopak nie chciał tak żyć i podjął walkę o zmiany. Rozpoczął od książek o tematyce samorozwoju. Rozwój i wiedza dodały mu pewności siebie. Jednak najważniejsze w jego życiu okazały się szachy! Nauczyła go grać mama. Grywał regularnie z tatą. Przypadkowo na wiejskim kółku szachowym dowiedział się o zawodach szachowych. Na pierwszym turnieju zajął III miejsce w swojej klasyfikacji. Kółko upadło, pasja do szachów pozostała. Szachiści inaczej postrzegali drugiego człowieka. Chłopak czuł się wśród szachistów jak członek „rodziny”. Dni chłopaka dzieliły się na dni smutne i dni szczęśliwe te szachowe. Brał udział w wszystkich możliwych turniejach i zajęciach jakie organizował jego klub szachowy. Rodzice z początku cieszyli się z jego rozwoju i osiągnięć. Jednak potem nie chcieli go wozić dalej niż do najbliższego miasta. Nie widzieli większego sensu w szachach. Chłopak jednak się nie poddawał. Żebrał, by kierowcy szachiści zabierali go z sobą. Zamiast na kolonie / zielone szkoły / wakacje jeździł na wielodniowe turnieje szachowe. W wieku szkoły średniej już młodzieniec doznał największego kryzysu w swoim życiu. Nie radził sobie w jednej z najlepszych szkół średnich w mieście. Dostał się do niej jako zamykający listę przyjętych, ponieważ dostał ekstra punkty za osiągnięcia sportowe (szachy). Bardzo, bardzo dużo uczył się i jego wyniki nadal były mizerne. Bardzo to przeżywał i czuł się tak bardzo beznadziejny, aż rozważał dobrowolne odejście z tego świata. Uratowały go szachy! W tamtym czasie był w życiowej formie. Zdobył nawet srebro na Mistrzostwach Mazowsza do lat 18 i zajmował wysokie miejsca na turniejach międzynarodowych. Uznał, że może nie jest, aż tak beznadziejny za jakiego się uważał. Szachy uratowały mu życie! Ukończył szkołę średnią. Dostał się na prestiżową uczelnię w stolicy kraju. Uzyskał tytuł magistra zarządzania i rozpoczął studia doktoranckie. Niestety nie było już czasu na szachy. Jednak już jako młody mężczyzna obserwował jak jego rodzimy klub szachowy zbliża się ku upadkowi. Frekwencja na turniejach malała. Finanse klubu wyglądały coraz gorzej. Średnia wieku członków, groziła śmiercią naturalną dla klubu. Bohater tego opowiadania nie mógł na to patrzeć. Nigdy nie wybaczyłby sobie jakby nic z tym nie zrobił. Wrócił z stolicy kraju do swoich rodzinnych stron na wybory do zarządu i w ten o to sposób w czerwcu 2019 został Prezesem Klubu Szachowego „Skoczek” Siedlce.
Początki były bardzo ciężkie. Można wręcz rzecz, że zarząd przejmował tonący statek. Brakowało wszystkiego, a w szczególności funduszy. Wolne środki balansowały w okolicach 0 zł. Grand Prix zbliżało się ku finansowemu upadkowi. Członkowie już swoje dla klubu i szachów zrobili. Było im bliżej do emerytury, niż do dalszego dbania o klub. Na szczęście w zarządzie znaleźli się wspaniali ludzie. Razem walczyliśmy o przetrwanie Skoczka. Bywało ciężko, czasem nawet bardzo. Ogromną trudność sprawił wybuch epidemii w 2020 roku. Znacząco spowolniło to działalność klubu. W pewnym momencie, mimo szczerych chęci groziło nam bankructwo. Wiele podmiotów w kraju upadło. Sytuacja epidemiologiczna było ciężką próbą dla każdego z nas. Na szczęście przetrwaliśmy ten trudny dla wszystkich czas. Przez ostatnie dwa lata mimo sytuacji wiele udało się zrobić. Stopniowo klub zaczął stabilizować swoją sytuację. Wyszliśmy z wieloletniej klubowej biedy z nędzą, na poziom tylko biedy. Zawsze jest to jakiś postęp. W pewnym momencie okazało się, że lepiej mi idzie nauka szachów, niż zarządzanie klubem. Było to dość nietypowe, ale skuteczne. Klub w tym momencie znacząco rozwinął się, pojawiło się wiele nowych osób. Pojawiły się bardzo różne osoby. Na jednych można było bardziej polegać, na innych mniej. Jednak jest wiele osób dla których warto było, jest i będzie poświęcać tyle dla naszego dobra wspólnego. Chciałbym z całego serca podziękować całemu zarządowi, ludziom dobrego serca, członkom klubu i w szczególności moim szachowym wychowankom. Dla was było warto zgłosić się do pełnionej funkcji!
Brawa dla tych co doczytali do końca. Pewnie wiele osób zastanawia się, po co była ta cała powyższa historia? Czy to był wstęp do pożegnania? Nie to był wstęp do wielu zmian jakie miały, maja i będą miały miejsce w moim życiu. Jako, że większość spraw klubowych jest powiązana z moją osobą moje prywatne zmiany odbiją się zmianami w klubie. Ci co mnie znają wiedzą jaki ma niedobór czasu wolnego. Mam tak od ponad 14 lat. Dopiero po tylu latach udało mi się wyjaśnić i zamknąć sprawy z przeszłości. Dopiero zaczyna mi się życie układać. Całość wychodzi na prostą. Jestem w trakcie kończenia przechodzenia na nowy etap w życiu. Jakie będą to zmiany dla klubu? Porównywalne do przejścia z technologii USB 2.0 na USB 3.0 czyli wzrost około dziesięciokrotny transferu przesyłania danych. Jeśli chodzi o szczegóły pierwszą podstawową zmianą będzie z mojej strony, więcej działania niż mówienia. Strona klubu została już zmodernizowana. Dziękuję wszystkim za zaufanie. W obrazku tego wpisu jest statek z podpisem. Tak, to prawda czas, by reprezentacja Skoczka Siedlce wyruszyła w szachową podróż. Wszelkie szczegóły wkrótce.
Z wyrazami poważania,
Wasz prezes Tomasz Sikorski